Dziś rano odzyskałam humor.Ubrałam się w jeansowe rurki i t- shirt z napisem. Potem wsiadłam na rower i szybko pojechałam do szkoły. Z moich znajomych była tam tylko Ava.
-Siema, Mel. Fajny fryz - uśmiechnęła się do mnie.
-No hej. I dzięki - odparłam.
-Wybieramy się dziś z Mikelem do Strichze. Idziecie z nami ? Będzie fajnie. Mikel stawia wszystkim lody. Co wy na to? - zaproponowała.
-Dla mnie ok. Ale nie wiem jak Mindy... - odpowiedziałam.
-Ona też się musi zgodzić... Ale tam gdzie pójdziesz ty, ona pewnie też - zaśmiała się.
**********************
Kiedy dojechaliśmy do Strichze źle się poczułam. Potrzebowałam jakiegoś leku, ale cięcie nie wchodziło w grę. Tym razem byłoby za lekkie. Nie wiem nawet, czemu miałam tak wielką ochotę na "lek" . Dobrze się bawiłam w gronie przyjaciół. Była ze mną Mindy, a nie było Thomasa. Powinnam się więc czuć idealnie. Ale tak nie było. Nagle na mojej skórze zaświeciła się jedna rana. To była rana sprzed 3 lat, gdy ugryzła mnie moja żmja, Farindra. Rana powiększyła się teraz i świeciła złotym światłem. Lecz mnie to nie bolało.
Naciągnęłam bluzkę , żeby nikt nie zobaczył rany.
-Melissa, zrobisz nam zdjęcie ? - zapytał Mikel.
-Jasne - odpowiedziałam wesoło. Przynajmniej nie musiałam się martwić o ranę. Zdjęcie wyszło cóż ... perfekcyjne. Coś we mnie wstąpiło i ... nagle chciałam mieć takie zdjęcie z Thomasem. Być szczęśliwa jak Ava i Mikel. Na murach wypisywać nasze inicjały. O tak. Kochać go.
Chciałam, ale nie potrafiłam.